Retro nostalgia
Lubię odwiedzać Peggy`s Boutique w łódzkiej strefie Off Piotrkowska. Z kilku powodów.
Po pierwsze, aby otrzymać darmową porcję optymizmu podaną z uśmiechem i filiżanką kawy (zawsze bez mleka, moja decyzja) przez Małgorzatę, właścicielkę tego niezwykłego miejsca. Zasiadam w żółto tapicerowanym (odcień musztardy Dijon) fotelu z Peerelu. To dobry punkt obserwacyjny: sącząc kawę, oglądam sukienki w stylu wczesnej Bardot lub filmu „Rzymskie Wakacje”; kapelusze i toczki jak ogrody, torebki z minionych dekad lub współczesne, nawiązujące do stylu pin – up albo surrealistycznych kreacji Elsy Schiaparelli; klientki odwiedzające butik – żeby kupić, a w efekcie – żeby nie spieszyć się do wyjścia. Oto drugi powód, dla którego tu jestem, i nie tylko ja: nostalgia za retro. Zastanawiam się, co jest w tym upodobaniu do niegdysiejszych fasonów i dodatków. Czy jest wyrazem małego eskapizmu od teraźniejszości?
Z tych pytań zrodziła się – w końcu, przy okazji entych odwiedzin – nasza rozmowa.
Małgorzata dostrzega w tym zjawisku pewien paradoks. W czasach masówki, sieciowych marek, odżyła w nas potrzeba oryginalności, którą zaspokaja powrót do… klasyki. Krok wstecz daje odświeżający efekt: przypomina, jak ważna jest jakość i dbałość o detal. Czym jest prawdziwa elegancja. Bycie kobietą nie zamaskowaną formami oversize. Przy czym ta kobiecość nie polega na odkrywaniu ciała na zasadzie „kawy na ławę”, wręcz przeciwnie – na kultywowaniu, nieco zapomnianej ostatnimi czasy, tajemniczości. Dla młodych fanek stylu vintage minione dekady to swego rodzaju egzotyka. Odskocznia od zwyczajności.
I syntetycznych tkanin, które atakują zewsząd.
Bakcyla retro Małgorzata złapała w Krakowie, gdzie jej dobra znajoma prowadziła sklep z bardzo starannie wyselekcjonowanymi ubraniami i dodatkami z historią; zasugerowała jej, aby otworzyła butik także w Łodzi. Na co usłyszała, że powinna sama to zrobić.
Potem wszystko potoczyło się szybko.
Skoro nostalgia, to także do ikon mody. Wcale nie tak oczywista, jak by się mogło wydawać. Więc Audrey owszem, ale większe wrażenie robi Iris Apfel. Ze względu na jej nieoczywisty, synkretyczny styl. Zgadzam się z Małgorzatą, że sztuką jest umiejętne, kreatywne miksowanie rzeczy retro ze współczesnymi, łamanie konwencji, eksperymentowanie z łączeniem pozornie nie pasujących do siebie ciuchów. Manifestacja osobowości, bo nic tak nie „ubiera” jak ona. Odziać się od stóp do głów w jedną markę – żadna sztuka. A moda to także zabawa, więc nie bójmy się bawić. Dlaczego by nie zestawić nowoczesnego kroju z dodatkiem retro, to świetny patent na nadanie charakteru współczesnemu ubraniu, bez ryzyka „przebrania” za postać z innej dekady.
Po ultrakobiece stroje przybywają do Peggy`s klientki nawet z daleka. Jedna specjalnie przyjeżdża z Trójmiasta.
Pytam Małgorzatę o najbardziej niezwykłe znalezisko, jakie zdobyła. Okazuje się, że torebki z zamkniętego już łódzkiego zakładu kaletniczego Kangur, zresztą doskonale znanego eleganckim paniom w epoce „słusznie minionej”. Wyposażenie butiku wzbogaciło się dzięki tej wizycie nie tylko o – między innymi – czerwono – czarną torebkę w stylu Chanel, z 1962 roku, ale i… meble z likwidowanej fabryki. Okazało się, że darzymy podobnym sentymentem nie tylko modę retro. Kulturę ubiegłych dziesięcioleci – której sztuka stroju pozostaje ważną częścią – także. Kabaret Starszych Panów. Filmy („Do widzenia, do jutra”). Teksty Agnieszki Osieckiej. Śmiejemy się na wspomnienie wiersza Bursy „Pantofelek”.
Kończę kawę. Wchodzą klientki; dylemat: czy kratka Vichy, czy może deseń w kotwice… Rzucam łakome spojrzenie w stronę błyszczącej kopertówki – kompaktówki w kształcie cząstki arbuza. Czas na mnie.
Jakoś tak się składa, że wkrótce potem wybieram się na wystawę kolekcji torebek w Muzeum Miejskim w Sieradzu i powracam nieuleczalnie „chora”. Kunszt projektantów i poziom rzemiosła robi ogromne wrażenie. W „sieciówkach” – nie wiedzieć czemu – wszystko jakby nagle zbrzydło…
P.S. W kolekcjach pret-a-porter na jesień / zimę cała masa retro we wszelkich odmianach
i konfiguracjach. Poszukajmy autentyków w szafach babć, mam i koniecznie u Peggy’s!